Jak ja robię masło klarowane

Z życia naszych dziewczyn w Szkole Jedzenia.

“Zrobiłam sobie masełko klarowane. 1.5 litra z 2 kilogramów, będzie na jakiś czas.

Praktycznie wszystko robię na maśle, nawet majonez, a kawa kuloodporna rano, to już jest majstersztyk, ale ostatnio rzadko robię, bo, nomen omen w tym samym kolorze mam poranny dopalacz, który naprawia mi mnóstwo rzeczy, ale to, co natychmiast zauważyłam, to (wiem, powtarzam się), wywaliłam okulary do jazdy samochodem i nie bywam w ogóle głodna, czyli nawet słodkiego mi się nie chce, a to z kolei spowodowało -2,9 kg na minusie jakieś 5 tygodni temu.

Poza tym, jak sama nazwa wskazuje, dodaje mnóstwo energi, a przy świątecznych porządkach trzeba jej sporo.

Teraz na razie sobie folguję, więc waga stoi, ale po świętach daję czadu z programem.

I tak naprawdę chciałabym, żeby już było poświętach. Żeby znowu szaleć z klientkami, z kolegami i koleżankami w pracy, żeby życie się działo pełną parą. Żeby robić to, co najbardziej kocham.

Rozmawiać z ludźmi. ❤❤❤

Wracając do masełka. Ono się samo robi. Nie zbieram piany. Przez ok 3,4 godziny pyka na wolnym ogniu. A może mniej… nie wiem. Kolor ma być złocisty i klarowny, jak nazwa wskazuje. Wtedy wyłączam palnik, czekam aż trochę przestygnie i przelewam do słoików przez podwójną gazę i drobne sitko.

Cały ser i to dziadostwo zostaje w garnku na ściankach i na dnie, a masło w taki sposób wolne jest od białka i nie pleśnieje, bo nie ma się z czego wytworzyć serwatka i pęcherz powietrza.

Kiedyś zbyt krótko się gotowało masło i za każdym razem wyrzucałam, bo po paru dniach miałam zielone kropki na samym dnie.

To ważne, żeby masełko nabrało złotego koloru, ale nie brązowego, bo już jest wtedy spalone.

Odkąd tak robię, zużywam masełko do ostatniego grama, trzymając słoiki w lodówce, na samym dole.

(Jeden ze słoików jest po oryginalnym maśle Ghe, więc się nie sugeruj. Etykieta dobrze się trzyma)”.

Dobrego dnia 🔥💪🥰💐